poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Canberra - Dzień 2

Po pochmurnej sobocie w niedzielę od rana było słonecznie. Może trochę za chłodno dla "quenslandczyków", ale przeżyliśmy :)

W niedzielę była 90. rocznica ANZAC Day czyli święto narodowe upamiętniające pierwszy wielki udział Australii w konfliktach wojennych.

Wybraliśmy się do War Memorial na 10.15 gdzie odbywała się główna uroczystość razem z paradą oddziałów wojskowych, organizacji kombatanckich i różnych innych związanych w wojskowością.

Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii

Później przeszliśmy się spacerkiem nad jezioro, gdzie mięliśmy widok na parlament.

Od MaciejKo w Australii

Kolejny punkt zwiedzania to była Black Mountain, na szczycie której znajduje się antena nadawcza sieci telefonicznej Telstra (była firma państwowa). Z wieży widokowej widać pobliskie góry oraz jakim Canberra jest małym miastem.

Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii

W centrum zatrzymaliśmy się na lunch i pojechaliśmy z powrotem do War Memorial, żeby zwiedzić Muzeum Wojny, które rano zaraz po uroczystościach było wypełnione chętnymi. Po kilku godzinach było dużo luźniej więc mogliśmy zwiedzać bez ścisku.

Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii

Wieczorem zaprosiliśmy gospodarzy na kolację, jako podziękowanie za przyjęcie, wybraliśmy się do japońskiej restauracji. Jak dowiedzieliśmy się na ulicach miasta było wyjątkowo dużo ludzi, jak dla nas to w ogóle ludzi nie było, ale w Canberze są inne standardy :)

Od MaciejKo w Australii
Od MaciejKo w Australii

Do Brisbane wróciliśmy w poniedziałek rano. Poniedziałek był dniem wolnym od pracy, gdyż ANZAC Day wypadł w niedzielę, z natury dzień wolny od pracy.

sobota, 24 kwietnia 2010

Canberra - Dzień 1

Ten wpis miał się nazywać "Na szczycie Góry Kościuszki", ale niestety nie mogę go tak nazwać.

W piątek popołudniu z Michałem i koleżanką z Włoch polecieliśmy do znajomych Kolumbijczyków do Canberry. Podróż mięliśmy z przesiadką w Sydney, pierwszy lot się opóźnił więc w Sydney na lotnisku spędziliśmy 5 minut czekając na kolejny samolot. W stolicy na lotnisku odebraliśmy samochód z wypożyczalni i pojechaliśmy do znajomych. Długo nie siedzieliśmy tego wieczora, gdyż następnego dnia czekała nas wczesna pobudka.

W sobotę rano po śniadaniu wsiedliśmy w piątkę do samochodu i pojechaliśmy w kierunku Kosciuszko National Park w Nowej Południowej Walii (Canberra znajduje się w wydzielonym Australijskim Terytorium Stołecznym). Im bliżej naszej celu tym więcej chmur na niebie i coraz silniejszy deszcz. Do Thredbo Village dojechaliśmy chwilę przed planowaną zbiórką. W sklepiku niestety dowiedzieliśmy, że chwilę wcześniej organizatorzy zdecydowali o odwołaniu wycieczki z powodu deszczu (ślisko, mokro itp). Mogliśmy pójść sami, ale reszta grupy nie była, aż tak bardzo zainteresowana jak polska część wycieczki czyli ja i Michał. Chwilę pokręciliśmy się po miasteczku i za chwilę byliśmy w drodze powrotnej do Canberry. Im dalej od od Parku Kościuszki tym ładniejsza pogoda się robiła. Zdjęć z Parku Narodowego niestety brak - "zapodziały się" gdzieś w Canberze.

W stolicy udaliśmy się do multimedialnego National Museum of Australia. Całkiem fajne muzeum przedstawiające historię kraju i historie pierwotnych mieszkańców i osadników.

National Museum of Australia
National Museum of Australia
A Ty jakie jaszczurki lubisz?
109 lat Federacji
Międzynarodowa wycieczka
National Museum of Australia

Później pojechaliśmy do budynku Parlamentu, po którym oprowadzili nas nasi znajomi i opowiedzieli ciekawostki, które usłyszeli od przewodnika tydzień wcześniej.

Parlament
W Senacie
W Izbie Reprezentantów

Po parlamencie postanowiliśmy pojeździć koło pobliskich ambasad, zatrzymaliśmy się na chwilę koło polskiej, w zamian musieliśmy podjechać pod włoską.

Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej

Jak się okazało nasi gospodarze nie mięli za bardzo pomysłu co nam pokazać więc około 20 byliśmy już w ich akademiku.

piątek, 2 kwietnia 2010

Moreton Bay Cycleway - odcinek północny

Rano pojechałem (jak zawsze na rowerze) do pracy (~13km), a później postanowiłem wrócić do domu inną trasą, w końcu przejechałem 90km i do domu wracałem pociągiem.

A po kolei, z pracy pojechałem do Toombul, gdzie wskoczyłem na Moreton Bay Cycleway. Później trasa leci przez tereny podmokłe, na których jest utworzona strefa ochronna dla różnych zwierząt. Przez ten odcinek jedzie się pomostami.
Nad ocean, a właściwie zatokę wyjechałem w Shortcliffe skąd już prawie cały czas jechałem brzegiem. Niestety nie ma tam ładnych plaż, jedynie ciemny piasek/błoto.
Pomiędzy Brighton a Clontarf jest most, a właściwie 3, najstarszy jest do użytku pieszych i rowerzystów, ale jest ostrzeżenie, że nie jest od w najlepszej kondycji i lepiej uważać :) Drugi most jest dla samochodów, ale tuż koło niego budują nowy, który ma być otwarty w połowie roku.
Zaraz za mostem przypadkiem trafiłem na wrak jakiegoś statku, już porządnie zżartego przez rdzę.
Dalej jechałem przez parki nad wodą, w niektórych miejscach była ładna plaża i było kilku chętnych na kąpiel.
Dojechałem do Scarborough i pomyślałem, że czas wracać do domu, jak się dowiedziałem w sklepie, najbliższa stacja kolejowa znajduje się w Sandgate więc musiałem wracać kilkanaście kilometrów z powrotem do tej dzielnicy. Po drodze już w Sandgate trafiłem na pokaz fajerwerków, ale nie wiem za bardzo z jakiego powodu się on odbył.

Przekręcony (północ jest po lewej) schemat Moreton Bay Cycleway

Odcinek prowadzący przez Boondall Wetlands

Plaża w Sandgate

Stary most łączący Sandgate z Redcliffe

Nowy most

Wrak statku

Rower

Wielbłądy na plaży w Redcliffe


Bike route 431302 - powered by Bikemap