piątek, 20 stycznia 2012

Weekend w Melbourne

Na weekend wybrałem się do Melbourne, udało się załatwić wolny piątek w pracy więc już w czwartek prosto z fabryki pojechałem na lotnisko, gdzie niestety mój lot miał godzinę opóźnienia. Z lotniska w Melbourne odebrał mnie Michał, który pzyleciał z Perth dzień wcześniej i załatwił już hotel, miał też dla nas bilety na Australian Open. Hotel znajdował się na przeciwko Southern Cross Station więc w centrum miasta.


Pierwszego dnia bilety na AO mieliśmy na sesję popołudniową więc rano wybraliśmy się do Museum of Melbourne, gdzie zobaczyliśmy słynnego Phar Lapa.


Phar Lap (ur. 1926, zm. 1932) – champion wśród wyścigowych koni pełnej krwi angielskiej. Został wyhodowany w Nowej Zelandii, a trenowany i wystawiany do biegów w Australii. Phar Lap dominował w australijskich wyścigach konnych podczas wybitnej kariery – wygrał Melbourne Cup, 2 razy Cox Plate i 19 innych wyścigów. Ostatnim jego wyścigiem był Agua Caliente Handicap w Tijuanie. Zmarł po nagłej i tajemniczej chorobie w 1932. W tym czasie był trzecim zwycięzcą wyścigów najwyższej rangi. Jego zakonserwowane ciało znajduje się w Muzuem Melbourne, szkielet w Muzeum Narodowym Nowej Zelandii Te Papa Tongarewa, a jego serce w Muzeum Narodowym Australii w Canberze. [źródło: wikipedia]


Drugą atrakcją tego dnia był Royal Exhibition Centre, który znajduje się na liście zabytków Unesco od 2004 roku. Jest to jeden z najstarszych na świecie obiektów wystawienniczych z 1880 roku. Tego dnia akurat odbywało się Hot Rod Show.





Później na 17 poszliśmy oglądać tenis. W sobotę rano również mieliśmy w planie ogladać tenis, a po nim spotkaliśmy ze znajomym ze studiów i przegadaliśmy cały wieczór.


W niedziele również główny punkt programu to tenis, na który poszliśmy rano, a o 18 miałem już lot powrotny do Brisbane. Weekend udany, odpocząłem od pracy i spędziłem kilka dni w Melbourne, mieście do którego chciałem się jeszcze nie tak dawno przenieść.


5 komentarzy:

Kinga pisze...

Zazdroszczę bardzo :) Mnie już nosi strasznie, pojechałabym sobie gdzieś, Australia tak strasznie kusi, ale nie bardzo jest jak (oprócz wakacji, oczywiście ;)). Dawaj zdjecia, duuuuużo zdjęć! Mało się wpisuję, ale czytam :)

Kinga pisze...

PS. Czy Ty możesz zdradziłeś na jakich zasadach zdobyłeś stały pobyt do góry nogami? Bo już mi się miesza kto, gdzie, jak wjechał :)

Franc pisze...

Super wycieczka, tylko pozazdrościć :]

Agata pisze...

a czy Pan nie prowadzi juz tego bloga?:(

Maciek Koziara pisze...

Postaram sie uzupelnic,niestety chwilowo brak czasu nie pozwala na dodanie nowych wpisow :/ pozdrawiam