Na Sylwka wybrałem się do znajomego do Sandgate. Niestety tak się złożyło, że pracował do 22. Przyjechałem do niego do pracy, poczekałem na niego i ok 23 byliśmy u niego w domu.
O północy złożyliśmy sobie wszyscy życzenia i ok 2 imprezka się skończyła. Kumpel zaczynał pracę 1 stycznia o 6 rano więc miał wytłumaczenie. Ogólnie sylwester bez historii.
Rano wstałem rześki jak jeszcze nigdy pierwszego stycznia :) Czekając na Pawła dla ochłody pokąpałem się w basenie sącząc piwko, później jakieś filmy i popołudniu zabrałem się do domu.
__________
Wpis dodany 2 lutego 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz