W końcu zdecydowałem się wybrać na egzamin na prawo jazdy. Właściwie dopóki mam wizę studencką to nie muszę zdawać, ale niedługo może skończę etap studencki więc postanowiłem wcześniej się zabrać za wyrabianie australijskiego prawka. Co ciekawe, nawet jakbym do końca życia siedział na wizie studenckiej to cały czas mógłbym jeździć na polskim prawie jazdy, ale jak tylko dostanę stały pobyt (nie wiem jak z innymi wizami) mam trzy miesiące na wyrobienie sobie australijskiego.
Dzień przed planowanym egzaminem usiadłem przed komputerem i zacząłem robić testy. Mając polskie prawo jazdy i doświadczenie w jeździe samochodem niektóre pytania były bardzo łatwe, a niektórych rzeczy musiałem się nauczyć albo przypomnieć.
Rano pojechałem do urzędu komunikacji. Pokazałem kilka dokumentów (prawo jazdy, paszport, queenslandzki adres na wyciągu bankowym i kartę 18+), zapłaciłem niecałe $20 i mogłem udać się do kolejnego okienka.
Tam dostałem testy na dwóch zafoliowanych kartach i Pan z okienka pokazał mi stolik na środku korytarza przy którym miałem usiąść. Wokół mnie kręcili się ludzie podchodzących do innych okienek. Mógł podejść ktokolwiek i prawie rozwiązać ze mną testy, a przynajmniej odpowiedzieć na moje pytania, gdybym miał jakieś kłopoty. Kłopotów nie miałem, bo trafiłem na proste pytania, a po za tym na tych zafoliowanych kartkach odpowiedzi były już zaznaczone przez poprzedników!
Oddałem rozwiązane testy, zdobyłem 20/20 i teraz mam się zapisać na jazdy, albo mogę dostać prawo jazdy z literką L czyli z ograniczeniami. Uznałem, że odpuszczę sobie tę opcję i za jakiś czas zapiszę się na egzamin praktyczny. Na ten będę musiał się udać swoim samochodem, jakoś będę musiał to rozwiązać, jako, że posiadam jedynie rower :)
Najpierw chcę zapisać się na godzinę lub dwie jazd, żeby dowiedzieć się na co zwracają uwagę podczas egzaminu i jak w ogóle ten egzamin wygląda.
wtorek, 30 marca 2010
niedziela, 14 marca 2010
Pink Bullet w The Troubadour
U mnie w pracy jeden z kucharzy ma zespół rockowy PiNK BULLET i wreszcie po wielu miesiącach udało mi się wybrać na ich koncert.
Impreza odbyła się w małym klubiku The Troubadour w Fortitude Valley.
Koncert był mały, głównie dla rodzin i znajomych. Wystąpiły trzy zespoły grające różną muzykę. Muszę się zacząć częściej wybierać na koncerty bo jednak muzyka na żywo wyzwala mnóstwo energii.
Zespoły, które wystąpiły:
Greenthief - link do myspace
The Orange City Sings - link do myspace
PiNK BULLET - link do myspace
Impreza odbyła się w małym klubiku The Troubadour w Fortitude Valley.
Od MaciejKo w Australii |
Koncert był mały, głównie dla rodzin i znajomych. Wystąpiły trzy zespoły grające różną muzykę. Muszę się zacząć częściej wybierać na koncerty bo jednak muzyka na żywo wyzwala mnóstwo energii.
Zespoły, które wystąpiły:
Greenthief - link do myspace
The Orange City Sings - link do myspace
PiNK BULLET - link do myspace
poniedziałek, 8 marca 2010
CPA Global Opportunities 2010
W poniedziałek wybrałem się na konferencję CPA Australia. (Certified Practising Accountants) Australia jest jedną z trzech głównych organizacji księgowych, obok Institute of Chartered Accountants of Australia (ICAA) oraz National Institute of Accountants (NIA).
Konferencja była o możliwościach stojących przed studentami rachunkowości. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: obywatele i reszta.
Pierwszą część mięliśmy razem. Firmy prezentowały możliwości stażu dla absolwentów. Wszystko wyglądało super, dopóki nie zaczęli na koniec dodawać, że aby się starać o taki staż trzeba mieć co najmniej stały pobyt więc już dla części studentów nie było tak miło.
W drugiej części zostaliśmy podzieleni, obywatele poszli pogadać z pracodawcami, a do nas przyszła pani z imigracji i powtórzyła to co można przeczytać na stronie urzędu imigracyjnego, czyli, że nic nie wiadomo.
Trzecia, ostatnia część konferencji to prezentacja oddziałów CPA w Chinach, Hong Kongu i Singapurze. Byliśmy zachęcani do spróbowania sił na azjatyckim rynku, ale warunkiem jest perfekcyjny angielski i do tego komunikatywny język lokalny.
Podsumowując konferencja nic mi nie dała (oprócz kawy i ciastek). No może to, że spędziłem sobie 3 godziny wśród innych przyszłych księgowych, jak to nazywają tutaj "networking session" czyli zdobywanie kontaktów.
Konferencja była o możliwościach stojących przed studentami rachunkowości. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: obywatele i reszta.
Pierwszą część mięliśmy razem. Firmy prezentowały możliwości stażu dla absolwentów. Wszystko wyglądało super, dopóki nie zaczęli na koniec dodawać, że aby się starać o taki staż trzeba mieć co najmniej stały pobyt więc już dla części studentów nie było tak miło.
W drugiej części zostaliśmy podzieleni, obywatele poszli pogadać z pracodawcami, a do nas przyszła pani z imigracji i powtórzyła to co można przeczytać na stronie urzędu imigracyjnego, czyli, że nic nie wiadomo.
Trzecia, ostatnia część konferencji to prezentacja oddziałów CPA w Chinach, Hong Kongu i Singapurze. Byliśmy zachęcani do spróbowania sił na azjatyckim rynku, ale warunkiem jest perfekcyjny angielski i do tego komunikatywny język lokalny.
Podsumowując konferencja nic mi nie dała (oprócz kawy i ciastek). No może to, że spędziłem sobie 3 godziny wśród innych przyszłych księgowych, jak to nazywają tutaj "networking session" czyli zdobywanie kontaktów.
niedziela, 7 marca 2010
Ostatni tydzień
W poniedziałek rano wróciliśmy z wakacji, a popołudniu miałem już pierwsze zajęcia nowego semestru. Tym razem przedmioty, które będę lubił - dwa prawnicze i jeden z rachunkowości, ale więcej kalkulacji niż teorii.
W piątek wybrałem się z Tatą na krótką przejażdżkę po lesie stanowym w Daisy Hill. Wybraliśmy najdłuższą - 9km trasę. Od kilku dni padało non-stop więc było sporo błota i w kilku miejscach strumienie płynęły w poprzek ścieżki. Wreszcie mogłem przetestować rower :)
W sobotę wybrałem się z Rodzicami na Gold Coast - Coolangatta - żeby przedłużyć jeszcze Rodzicom (i sobie) wakacje.
W niedzielę wieczorem Rodzice mieli lot powrotny do Polski.
Od poniedziałku powrót do normalnego (szkoła, praca, wolontariat) życia.
W piątek wybrałem się z Tatą na krótką przejażdżkę po lesie stanowym w Daisy Hill. Wybraliśmy najdłuższą - 9km trasę. Od kilku dni padało non-stop więc było sporo błota i w kilku miejscach strumienie płynęły w poprzek ścieżki. Wreszcie mogłem przetestować rower :)
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
W sobotę wybrałem się z Rodzicami na Gold Coast - Coolangatta - żeby przedłużyć jeszcze Rodzicom (i sobie) wakacje.
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
W niedzielę wieczorem Rodzice mieli lot powrotny do Polski.
Od poniedziałku powrót do normalnego (szkoła, praca, wolontariat) życia.
poniedziałek, 1 marca 2010
Rainbow Beach
W środę wróciliśmy do Rainbow Beach, mięliśmy zostać tutaj do piątku, ale w końcu byliśmy aż do poniedziałku tak się nam spodobało :)
W Rainbow Beach na plaży trzeba bardzo uważać bo raz plaża ma szerokość kilkunastu metrów, a czasem całkowicie jest zalana wodą (tak się dzieje dwa razy dziennie). Niektórym samochodom nie udaje się dojechać do wyjazdu z plaży (10km pomiędzy dwoma wyjazdami).
W piątek wypożyczyłem 2 rowery (ciężkie, prawie bez hamulców i nie do końca sprawnymi przerzutkami) i z Tatą wybrałem się plażą do latarni morskiej.
Przed startem sprawdziliśmy, o której są odpływy i przypływy i ruszyliśmy. W pierwszą stronę jechaliśmy pod wiatr po bardzo szerokiej plaży z mocno ubitym piaskiem. W drodze powrotnej plażą była już węższa i momentami musieliśmy jechać w wodzie, ale przynajmniej wiatr na pomagał i wiał w plecy :)
Ogólnie czas spędzaliśmy bez pośpiechu, wypoczywając, do tego mięliśmy ładną pogodę, dopiero w poniedziałek rano zaczęło padać (w Brisbane ulewy zaczęły się już kilka dni wcześniej).
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
W Rainbow Beach na plaży trzeba bardzo uważać bo raz plaża ma szerokość kilkunastu metrów, a czasem całkowicie jest zalana wodą (tak się dzieje dwa razy dziennie). Niektórym samochodom nie udaje się dojechać do wyjazdu z plaży (10km pomiędzy dwoma wyjazdami).
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
W piątek wypożyczyłem 2 rowery (ciężkie, prawie bez hamulców i nie do końca sprawnymi przerzutkami) i z Tatą wybrałem się plażą do latarni morskiej.
Przed startem sprawdziliśmy, o której są odpływy i przypływy i ruszyliśmy. W pierwszą stronę jechaliśmy pod wiatr po bardzo szerokiej plaży z mocno ubitym piaskiem. W drodze powrotnej plażą była już węższa i momentami musieliśmy jechać w wodzie, ale przynajmniej wiatr na pomagał i wiał w plecy :)
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Ogólnie czas spędzaliśmy bez pośpiechu, wypoczywając, do tego mięliśmy ładną pogodę, dopiero w poniedziałek rano zaczęło padać (w Brisbane ulewy zaczęły się już kilka dni wcześniej).
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Od MaciejKo w Australii |
Subskrybuj:
Posty (Atom)