niedziela, 23 sierpnia 2009

Redlands Classic 2009

Przy okazji czerwcowego kursu o wolontariacie zgłosiłem się do pomocy przy organizacji rajdu rowerowego Redlands Classic Ride. W sierpniu otrzymałem maila ze szczegółami i okazało się, że mam być w Victoria Point o 5.30 w niedzielę rano. Szybko sprawdziłem komunikację miejską i... żadnej nie było w tym czasie. Wtedy sprawdziłem na mapach google ile to jest kilometrów z South Bank i zdecydowałem, że pojadę tam na rowerze.

W nocy z soboty na niedzielę ustawiłem sobie budzik na 2 nad ranem. Na dojazd dałem sobie 3 godziny - 1 godzinę zapasu, bo nie znałem drogi no i jechałem w środku nocy. Jak się okazało 40 kilometrów przejechałem w 2 godziny więc byłem godzinę przed czasem. Już byli pierwsi organizatorzy więc pomogłem z rozstawieniem namiotów i po pół godzinie już zaczęli się zjeżdżać pierwsi rowerzyści (wszyscy mięli rowery w samochodach).

Moim zadaniem podczas rajdu miało być wskazywanie kierunku rowerzystom dojeżdżającym do ronda, na którym stałem. Niestety organizatorzy zapomnieli mi powiedzieć, że zawodnicy będą wjeżdżać na nie 3 razy za każdym razem z innej strony - poinformowali mnie tylko o pierwszym wjeździe. Na początku zrobił się chaos, ale później już się wyrobiłem i biegałem dookoła ronda ze 3 godziny.

Do domu wróciłem już samochodem, inny wolontariusz podrzucił mnie na South Bank.

Po godzinnym odpoczynku wsiadłem na rower i pojechałem do pracy.

Był to męczący dzień.




2 komentarze:

Przemek pisze...

Niezły gigant jesteś.

Maciek Koziara pisze...

dzięki. przyjemnie było - brak samochodów i pijanych wariatów, których się najbardziej obawiałem w sobotnią noc