niedziela, 28 listopada 2010

Weekend z Polskim Klubem

Pracując w nowej pracy w tygodniu nic nadzwyczajnego się nie dzieje - tj. praca od 6 do 6. W weekendy próbuję spędzać aktywnie czas, a przynajmniej poza domem.

W piątek po pracy pojechałem do Polskiego Klubu na spotkanie z agentem imigracyjnym, przyjechał do Brisbane na weekend z Airlie Beach. Dowiedziałem się o kilku ciekawych opcjach jak się dostać do Australii (najłatwiej pojechać do regionalnej Australii, co nie oznacza wsi, może być nawet spore miasto), ale do mojej wizy to nic właściwie nowego, muszę zdać IELTS i wtedy się wyjaśni.

Wieczorem umówiłem się na piwko z Adamem i poszliśmy pokręcić się po West End. Niestety nie mogłem za długo, bo zgodziłem się na pracę w sobotę wiec musiałem wstać jak zwykle o 5 rano.

Po pracy pojechaliśmy z chłopakami pomóc w przeprowadzce synowi szefa. Mieliśmy trzy samochody więc szybko poszło, a dodatkowo okazało się, że było to wliczone w godziny pracy więc dodatkowa kaska wpłynie na konto :) Po przeprowadzce zostaliśmy zaproszeni jeszcze na barbecue na miłe zakończenie dnia. Do domu wróciłem ok 21 dołączyłem do oglądania jakiegoś filmu ze współlokatorami, ale wypiłem pół piwa i usnąłem na kanapie.

W niedzielę wreszcie dłużej pospałem (do 7). Najpierw szybkie pranie, później prasowanie koszul do pracy i nadszedł czas wybrania się do... Polskiego Klubu. Tym razem na spotkanie z Wojciechem Cejrowskim. Na miejscu spotkałem Agnieszkę, która zrobiła mi "zdjęcie z małpą" jak takie zdjęcia nazywa WC.

Na zakończenie weekendu poszedłem do Adama na West End na barbecue, jako zawodowy kucharz przygotował super ucztę :)

2 komentarze:

Stary z Tyle Z Konca Swiata pisze...

Hejka - jedzenie jest rownie fajne i wazne jak jazda na rowerze! Super, ze znasz Adama, ktory szefuje. Zbiegiem okolicznosci, ja mam brata w Sydney - Adama .. i on tez profesjonalnie szefuje :)) co tez do niedawna bylo przeciez jedna z glownych opcji na p-rezydenta.

Maciek Koziara pisze...

jak przyjechałem w moim college'u najwięcej było właśnie przyszłych kucharzy, fryzjerów też było bardzo dużo :) dobrze, że póki co nie skasowali mojej rachunkowości z listy p'rezydenckiej