W poniedziałek popołudniu dojechaliśmy do
Cania Gorge National Park. Zatrzymaliśmy się na kempingu na początku parku -
Cania Gorge Tourist Retreat.
Rok wcześniej cały ośrodek spłonął i jako pamiątkę został spalony rower, na którym Tata próbował się przejechać. Kemping jest pięknie położony w wąwozie.
50 metrów od kempingu znajduje się skała ze śladem "Wielkiej Stopy".
Wieczorem pojechaliśmy nad jezioro Cania. Jest to to jedyne miejsce gdzie mogliśmy złapać zasięg w komórkach i połączyć się z internetem. Zrobiliśmy sobie barbecue na kolację i podziwialiśmy widoki.
We wtorek wybrałem się z Tatą na najdłuższą trasę w parku, najpierw musieliśmy się w drapać na skałę z tarasem widokowym na całą dolinę, a później szliśmy już ok 10km w miarę po płaskim, jedynie słońce dokuczało. W ulotce napisali, że widok rekompensuje nieciekawą trasę przez las, niestety byliśmy zbyt zmęczeni, żeby się cieszyć widokami więc zrobiłem zdjęcia, żeby się nimi cieszyć po powrocie. Chwilę odpoczęliśmy i mięliśmy ponad 10km drogi powrotnej. Na kempingu zrelaksowaliśmy i schłodziliśmy się w basenie.
Po dwóch dniach w lesie w środę udaliśmy się z powrotem do Rainbow Beach - drugiego ulubionego miejsca Rodziców w Australii obok
Wilsons Promontory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz