Ostatniego dnia przerwy świątecznej część z nas wybrała się jeszcze do lasu Tewantin Forest, żeby pojeździć na rowerach. Piotrek wyruszył pierwszy na swoim jednośladzie, my dołączyliśmy po chwili samochodami ze wszystkimi bagażami.
W lesie wskoczyliśmy szybko na drogę pożarową, którą wdrapaliśmy się na górę.
Powrót prowadził singlami z rożnymi przeszkodami. W trakcie jazdy zaczął jeszcze padać deszcz, skręciliśmy w złą stronę i wyjechaliśmy na drugim końcu lasu.
Pokonując drogę do samochodu, natrafiliśmy na przeszkodę w postaci zalanej przez deszcz ścieżki. Z gałęzi zrobiliśmy mostek i udało nam się przejść z rowerami na drugą stronę. Do samochodu dojechaliśmy cali mokrzy i brudni...
... jednak po chwili byliśmy już na plaży, gdzie w oceanie opłukaliśmy sie z błota.
Na koniec jeszcze kolacja pożegnalna i powrót do Brisbane, a następnego dnia pobudka o 5 do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz