czwartek, 29 grudnia 2011

NZ - na lodowcu

Pobudka i okazuje się, że Pedro zgubił portfel, krok po kroku przypominamy sobie poprzedni wieczór i prawdopodobnie został na ławce nad oceanem - szybki kontakt z bankiem, policją, do tego zostawiamy namiary na nas w informacji turystycznej i po śniadaniu ruszamy w dalszą drogę.




Główna atrakcja dnia to wyprawa na lodowiec, wybraliśmy drugi na trasie - Fox Glacier. W miejscowości o tej samej nazwie zatrzymujemy się nad jeziorem Matheson, gdzie przy ładnej pogodzie w tafli jeziora odbija się najwyższy szczyt Nowej Zelandii - Mt Cook, zdjęcia z tego miejsca są w prawie każdym przewodniku. My akurat trafiamy na pochmurny dzień i pięknego odbicia nie ma.




Do lodowca prowadzi około półgodzinna ścieżka, niestety na sam lodowiec można wejść jedynie z przewodnikiem więc widok z odległości 100 metrów musi nam wystarczyć.





Po drodze mieliśmy kilka postojów na zdjęcia.






Kolejny postój to Haast, gdzie próbujemy whitebait czyli młodych rybek w Nowej Zelandii podawanych w omlecie, prawdę mówiąc nie wiedzieliśmy co zamawiamy, myśleliśmy, że to będzie normalna ryba z frytkami :) [zdjęcie z wikipedii]


Nocleg wypadł nam nad jeziorem Wanaka w miejscowości o tej samej nazwie. Przez to, że tutaj słońce zachodzi o 22, na kolację wybraliśmy się gdy większość lokali się zamykała - w Brisbane ciemno robi się już o 18-tej. Po kolacji wróciliśmy do naszego pokoiku wyglądającego jak cela więzienna i po lampce wina poszliśmy spać.





Brak komentarzy: