czwartek, 14 czerwca 2012

Dziewiąty dzień wakacji - Rockhampton

Rano okazało się, że większość miejsc na tym caravan parku jest zajęta przez stałych mieszkańców. Jak tylko otworzyliśmy drzwi naszego vana podeszła do nas managerka kempingu i po krótkiej rozmowie poprosiła o opłatę (wspomniała, że zdarza się. że ludzie nocują, korzystają z łazienek i rano uciekają bez opłaty). Przygotowaliśmy sobie śniadanie – tosty z zakupionym kilka dni wcześniej dżemem z pomidorów i imbiru i udaliśmy się na plażę.




Na kawę zatrzymaliśmy się w Carmila Hotel, gdzie właścicielowi pomimo niespotykanego zamówienia – zwykle serwuje piwo i inne trunki - udało się po szybkim poszukiwaniu na zapleczu przygotować kawę i herbatę. Byliśmy tam po 10 rano więc był już pierwszy klient na poranne piwko, zamieniliśmy z nim jak i właścicielem kilka słów i udaliśmy się w dalsza podróż.



Główną atrakcją dnia miało być dzisiaj Rockhampton – australijskiej stolicy wołowiny. Do miasta dojechaliśmy tuż przed 15-tą i udaliśmy się do Great Western Hotel – jednego z najstarszych w mieście, w którym podają najlepsze w mieście steki (nawet Marta skusiła się na jakieś 200g mięsiwa) i który słynie z oglądania rodeo i innych podobnych zawodów. Faktycznie, ściany uginały się od zdjęć i trofeów.






Po obiedzie poszliśmy na spacer po mieście i uwieczniliśmy na fotkach kilka starszych budynków.



Rockahmpton słynie również z tego, że przez to miasto przebiega Zwrotnik Koziorożca, więc nie mogliśmy sobie odmówić zdjęcia w takim miejscu.



Z Rocky (tak się w skrócie mówi na Rockhampton) pojechaliśmy do miejscowości Town of 1770, gdzie zostaliśmy na noc.

Brak komentarzy: